Wrzoskowie

WACŁAWA i FELIKS WRZOSKOWIE

Na podstawie wspomnień Jadwigi Wardeckiej

Z jednej ulicy

Byli z Siekierek. Wacława mieszkała na Gościńcu 47, a Feliks po drugiej stronie tej samej ulicy, kilka domów dalej, pod numerem 28. Jak się poznali? – Nie musieli się daleko szukać – uśmiecha się pani Jadwiga. Gdy urodziła im się pierwsza córka, był 1930 rok. Mieszkali wtedy z dziadkami Wrzoskami. Ale już cztery lata później dostali ziemię pod budowę przy Polskiej 20. Tutaj urodził się młodszy o sześć lat syn Wacław. Wrzoskowie zajmowali się głównie hodowlą, mieli krowy i świnie. – Mama woziła mleko w konkretne miejsca, do domów – wspomina pani Jadwiga. – Na Czerniakowską, w rejon Rozbrat.

W spódniczce i bluzeczce

Gdy wybuchło powstanie warszawskie 1 sierpnia 1944 roku Feliks Wrzosek wraz z sąsiadami postanowił opuścić Siekierki. – Ukryli się gdzieś w krzakach nad Wisłą – mówi pani Jadwiga. Do szkoły podstawowej przy Gościńcu z całej rodziny stawił się tylko przeszło 80-letni Jan Wrzosek. Miał nadzieję, że z racji wieku będzie mógł wrócić do domu. Jednak stało się inaczej. Jego nazwisko widnieje na liście ofiar II wojny światowej wśród mieszkańców Siekierek i Augustówki. Ale Jan Wrzosek nie zginął w alei Szucha, jak większość zgromadzonych pod szkołą 23 sierpnia 1944 roku. Został wywieziony i rozstrzelany z transportem mężczyzn pod Warszawą.
Jeszcze tego samego dnia reszta rodziny uciekła w stronę Augustówki. – Uciekaliśmy tak jak staliśmy – opowiada pani Jadwiga. – W spódniczce i w bluzeczce. Dużo rzeczy zakopaliśmy, schowaliśmy, licząc, że za kilka dni wrócimy do domu. Nazajutrz byli już na Zawadach i z oddali widzieli palące się Siekierki. Wędrowali od miejscowości do miejscowości: Okrzeszyn, Konstancin, Piaseczno. Na dłużej zostali w Ustanowie, 7 kilometrów od Piaseczna. Wysiedlenie przetrwały tylko dwie krowy i koń. Wrócili już na drugi dzień po oswobodzeniu Warszawy. 19 stycznia 1945 roku byli z powrotem na Siekierkach. Na początku tylko Jadwiga z tatą. Mieszkali w piwnicy budynku przy Gościńcu 28. – Z domów zostały tylko kominy i piwnice – wspomina pani Jadwiga. Feliks miał konia i dzięki temu – pracę. Praga ocalała, ale mosty na Wiśle nie. Na początku funkcjonował tylko prom. Feliks Wrzosek przewoził handlarzy z towarem na drugą stronę Wisły. Tak zarabiał na chleb i odbudowę domu przy Polskiej 20, gdzie Jadwiga Wardecka, z domu Wrzosek, mieszka do dziś.